poniedziałek, 27 grudnia 2010

Dwa suwy na sportowo


Koniecznie chciałem pokazać te dwa wozy razem. Oba powstały na bazie popularnych aut klasy średniej, oba są zasilane trzycylindrowymi dwusuwami, oba wyprodukowano w niewielkiej ilości egzemplarzy i są to jedyne znane mi seryjne wozy sportowe z dwutaktem (nie licząc brazylijskiej Pumy). Różnie je niemal tyle co łączy, ale o tym opowiem osobno.

Pierwszy wóz to Wartburg-Melkus RS1000. Powstał w 1969 roku w warsztatach genialnego kierowcy sportowego i konstruktora Heinza Melkusa. Bazę stanowiła zmodernizowana rama od wartburga 353. Silnik, również od 353, zamontowano centralnie i sprzęgnięto z seryjną skrzynią w której dodano 5 bieg i zmieniono przełożenia pozostałych. Silnik po zastosowaniu trzech gaźników, zmianie faz rozrządu, oraz zaprojektowaniu rezonansowego układu wydechowego osiągał 70 KM w wersji szosowej i do 100 KM w wersji zawodniczej. Całkowicie nowe nadwozie powstałe w berlińskiej Akademii Sztuk Pięknych zbudowano z włókna szklanego i metali lekkich, co pozwoliło na ograniczenie wagi wozu do 750 kg (680 - wersja zawodnicza). Dla przypomnienia - seryjne 353 ważyło 950kg. Taka konfiguracja pozwalała na osiąganie prędkości 200kmh i przyspieszenia rzędu 9 - 10 sekund do 100kmh, a pamiętajmy, że serce Ferrari wschodu to wesoło pyrkoczący litrowy dwutakt. Oprócz podwozia i napędu, w Melkusie możemy znaleźć np kierunki, klamki, zegary z 353 czy kratki wentylacyjne z Trabanta 601. Jak już wspomniałem niezwykle dbano o rozkłąd masy, stąd baki na paliwo mam dwa, w progach. To wymusiło zastosowanie "mewich" skrzydeł znanych już wcześniej z Mercedesa "Gullwinga". Powstało jedynie 101 sztuk tych cudeniek. W/g Niemców do dzisiejszych czasów ocalała aż 80, co wydaje mi się drobną przesadą. W 2006 roku, firma Melkus, wyrpodukowała 15 sztuk replik RS 1000, które można było nabyć za skromne 48000 EUR, za wersję podstawową.
Przentowany na zdjęciach model to pierwszy Melkus IXO, które ma silną konkurencję w postaci Minichampsa. Model jest całkiem przyzwoity. Posiada magnezowe felgi robione specjalnie pod to auto, również kierownica wiernie odwzorowuje oryginał. Trochę po macoszemu potraktowano przedział silnikowy, który jest widoczny przez szybę, ale może powinienem się cieszyć, że w ogóle próbowali. Minus za malowane kierunki i lakier metalik. Wiem, zaraz ktoś mi pokaże zdjęcia Melkusa w srebrnym metaliku - fakt, ale wóz IXO ma nrdowskie tablice rejestracyjne, a w tamtych czasach, metalik był utopią.



Drugim autkiem jest sportowa wariacja na temat DKW. Monza, bo o niej mowa powstała nieco wcześniej, bo w 1956 roku. Dwóch kierowców wyścigowych Guenther Ahrens i Albrecht Mantzel, zachęceni sukcesami DKW Sonderklasse w wyścigach i rajdach postanowili zbudować wóz do bicia rekordów prękdości. Karoserię wykonaną z włókna szklaneog przygotowała firma Dannehauer & Stauss ze Stuttgartu. Podwozie pochodziło z seryjnej DKW. 900ccm silnik osiągał zawrotne 40 KM, jednak zmniejszony opór powietrza i zmniejszona o 115 kg waga pozwalała sportowej wariacji na osiąganie prędkości 140 kmh i przyspieszaniu do 100 kmh w 20 sekund. Dzięki temu w grudniu 1956 roku takim wozem pobito 5 światowych rekordów w klasie. Działo się to na włoskim torze Monza, stąd nazwa samochodu. Dalszą produkcję wozów kontynuowały później jeszcze 2 firmy: Massholder i Robert Schenk. Produkcję Monz zakończył sam Auto Union, odmawiając dalszych dostaw podwozi, ze względu na prezentację własnego roadstera 1000Sp.
Zależnie od źródeł, wielkość produkcji waha się pomiędzy 70 a 240 egzemplarzami, z czego pierwsza opcja jest najbardziej prawdopodobna. Do naszych czasów przetrwało jedynie ok 30 sztuk.
Wypuszczony przez Starline'a model, to replika egzemplarza nr 1, którym właśnie pobito rekordy prędkości. Pierwsze co się rzuca w oczy to kolor wozu. O ile czerwone dodatki są realistyczne, o tyle lakier metalik to sprawa dość wątpliwa. Na niewielu kolorowych zdjęciach, na których widnieje rekordwagen, można dojrzeć jest on koloru błękitnego/niebieskiego, ale czy dwaj pasjonaci malowaliby swój prototyp pod koniec lat 50tych metalikiem? Mocno wątpię. Rażą trochę plastikowe wycieraczki i dosyć toporna kierownica - IXO w Melkusie wybrnęło z tego problemu o wiele lepiej.



poniedziałek, 20 grudnia 2010

Auto Unia NRD i NRF






Druga woja światowa wprowadziła sporo zamieszania w wielu Europejskich firmach motoryzacyjnych. Bardzo dotknęła koncern Auto Union będący zrzeszeniem czterech firm produkujących samochody: DKW, Horcha, Wanderera i Audi. Po podzieleniu III Reszy na strafy okupacyjne: alianckie i radziecką, fabryki koncernu znalazły się po dwóch stronach świeżo powstającej żelaznej kurtyny. W ciekawy sposób dane dotyczące przedwojennego prototypu DKW F9 znazły się również po dwóch stronach barykady. I również we wschodnich i zachodnich Niemczech zostały wprowadzone w życie. Wielokrotnie modernizowane DKW F89, bo tak nazywał się nowy model, zakończyło swój żywot w tym nadwoziu jako Auto Union 1000S. Takie właśnie auto widać na zdjęciach. Kupując ten model złamałem swój profil zbieraniny, a może tylko go rozszerzyłem, bo jak widać powyżej nie jest on wcale nie związany z NRD.
Firmę Revell pamiętam z czasów zabaw z modelami redukcyjnymi. Ich produkty nie były szczytem jakości, częste przepaki, toporne elementy, jednak robili sporo tematów nie poruszanych przez innych producentów. Jednak, jeśli chodzi o die-cast robota wychodzi im całkiem nieźle. Prezentowany wóz zbudowano w skali 1:18 w dwudrzwiowej wersji 1000S czyli z mocniejszym silnikiem i tarczowymi hamulcami. Model jest wyjątkowo poprawny, wyposażony np w specyficzne dla wersji "S" wentylowane felgi. Bardzo ładnie wykonane wnętrze i replika silnika również nie budzi zastrzeżeń. Mógłbym oczywiście ślęczeć godzinami nad różnymi zdjęciami Auto Unionów i wyłapać jakieś drobne wpadki, ale całość sprawia bardzo dobre wrażenie i można to Revellowi wybaczyć.



niedziela, 21 listopada 2010

3X Wartburg 353 Tourist (1:43): IXO/IST, IXO/KAPRL, IXO/CARSandCO




NRDowcy kochali sport. Pomimo kiepskich aut, którymi dysponowali, potrafili je tak zmodyfikować lub zbudować na ich bazie takie projekty, że możliwe było zrobienie zamieszania nawet na zagranicznych imprezach. Drugą rzeczą w branży motoryzacyjnej, która im wychodziła całkiem nieźle to auta typu kombi. Były zawsze zgrabne, dopasowane do wersji trójbryłowych, eleganckie, a czasami bardzo ciekawie wyposażone jak np Trabant 600 Camping, czy Wartburg 312 Camping. Nie wyglądały jak wersje bazowe z "doklepanymi" kuframi, co doskonale widać na przykładzie poniższych miniaturek.

Jedynym producentem, który para się zarazą zwaną 353 jest IXO. Sprzedaje je w różnych wersjach i pod różnymi markami. I dzisiaj pokażę właśnie 3 auta, które są właściwie jednym i tym samym.

Pierwszy wóz, z serii ISTmodels, to 353 Tourist z 1972 roku. To auto już z silnikiem 5oKM, które było wtedy na rynku już 5 lat. Całkiem sympatycznego błękitnego lakieru nie jest zbyt dużo, można zobaczyć charakterystyczne dla "czypięćczy" linie nadwozia. Nawiasem mówiąc, nie widziałem jeszcze tourista w takim kolorze (jeśli ktoś miał więcej szczęścia proszę o informacje). Niezwykle realistycznie wyszedł w tym modelu pas przedni z reflektorami czy znaczek na masce na którym można dopatrzeć się kształtu zamku Wartburg. Sam model wygląda bardzo przyjemnie i na pewno będzie cieszył oko nabywcy. Nabywcy, który nie zna szczegółów zmian konstrukcyjnych 353. Nie istnieje na pewno człowiek, który ogarnąłby je wszystkie, ale kilku błędów nawet ja jestem w stanie się dopatrzeć. Model posiada bardzo ładne zderzaki, szkoda, że są od sedana. Ciekawe jak twórcy modelu otworzyli by pokrywę bagażnik nie zahaczając o kły zderzaka... Listwy drzwiowe oczywiście są, jak w każdym IXOwym 353 niezależnie od wersji. Z tym, że akurat w tym przypadku powinny być pomalowane na srebrno, bo koła ze "słoneczkami" i srebrnymi klinami szyb wskazują na wersję "deluxe". A właśnie wersja, tu też się nie udało. Wóz pochodzi w/g producenta z 1972 roku, a na klapie tylnej znajdziemy napis 353W - typu który pojawił się 3 lata później. Skoro jesteśmy już przy tylnej pokrywie: brawa dla IXO, że wprowadził do swoich 353 stary typ tylnych lamp: ze "stopami" po wewnętrznej. Tym razem jednak też się nie udało, powinny być już ze "wstecznymi" wewnątrz. Gdy zaglądniemy do środka, również zauważymy, że nie wszystko jest ok. Siedzenia i tapicerka bardzo ładne i odpowiednie dla rocznika (pominę już tylną półkę od sedana), ale deska rozdzielcza to przełom lat 70/80.... Ostatnim drobiazgiem, który psuje purystom tę miniaturę to lusterko. Kształt jest bardzo ładny, tyle tylko, że w wersji chromowanej nigdy nie istniało.


Kolejny turysta to model z serii wydawniczej "Kultowe Auta PRLu". Wiem, że to gazetówka, więc nie mam zamiaru się na nim wyżywać za plastikowe wycieraczki, gorszej jakości reflektory, brak wywietrznika z jednej strony czy ogólnie gorszy montaż. Mocno przyczepić można się jednak do lakieru, którego Chińczycy nie żałowali. Odbiło się to na wyglądzie klapy bagażnika, słupków i ogólnie popsuło całą bryłę modelu. Przeszkadza to tym bardziej, że sądząc po innych numerach tej kolekcji, wiadomo, że potrafią.
Ciekawostką jest fakt, że sam model jest wyjątkowo poprawny merytorycznie. Odpowiedniego kształtu spoiler pod zderzakiem jest pomalowany na czarno, czyli tak jak powinno być. Mamy również zderzaki z prawidłowymi kłami, niestety tylko z tyłu. Wnętrze również ma odpowiednia deskę rozdzielczą i fotele z zagłówkami, co prawda kiepskiej jakości. Listwy drzwiowe są tak zalane lakierem, że można uznać, że ich nie ma. Felgi, dwa plastikowe lusterka i czarne klamki każą sądzić, że mamy do czynienia z modelem z lat 1982-83.

Na koniec ostatni z trójki kombiaków, wydany przez Cars&Co w serii 20 Jahre Mauerfall. Wóz z roku 1985 - pierwszego roczniki po ostatniej modernizacji 353. Mamy już nowy pas przedni, który wyszedł całkiem nieźle, nowy typ zderzaków, z lampą przeciwmgłową w odpowiednim miejscu. Szkoda, że jak wspomniałem wcześniej, listwy progowe są odlane z karoserią i w wersjach których ich nie powinno być nadal są, tylko nie lakierowane. Drobnymi błędami jest malowanie spoilera pod zderzakiem pod kolor nadwozia, czy tylne lampy i migacze ze srebrnym paskiem. Fotele są w poprawnym brązowym kolorze, jednak jest to wersja bez zagłówków, ze starszego 353. Boczki drzwiowe są czarne, choć w tych rocznikach występowały tylko obite brązowym skajem. Co ciekawe w tym modelu, jak i w "KAPowym" brak półki tylnej pochodzącej z sedana. Całość doprawiona chyba najpopularniejszym dla tourista z tego rocznika białym kolorem, co sprawia, że model wygląda całkiem świeżo i przyjemnie. Ciekawostką jest fakt, że IXO postanowiło zadziwić fabrykę. Automobilwerk Eisenach dawała wybór pomiędzy dźwignią zmiany biegów w podłodze, a pod kierownicą. Producent modeli, również daje wybór - dając obydwie na raz!

Mimo, że traktuję kombiaki jako zło konieczne, do touristów mam wyjątkowy sentyment. Nigdy w Polsce nie było ich dużo, a do obecnych czasów przetrwało jeszcze mniej. Olbrzymia jak na auto tej klasy przestrzeń ładunkowa, płaska podłoga po rozłożeniu kanapy, niski koszt zakupu i części zamiennych, a także niezawodność sprawiły, że 353 kombi stały się popularnymi ciężarówkami do przewozu np materiałów budowlanych. Koszt zakupu wliczało się w budowę domu, a jak wóz spełnił swoje zadanie, to lądował pod drzewem lub na najbliższym złomie. Dlatego zawsze te autka w mojej zbieraninie będą zajmowały szczególne miejsce.